HomeAktualności z regionuSpółdzielcy oburzeni!

Spółdzielcy oburzeni!

192_06Walne zebrania w „Łęczycance” to jedyna okazja, aby publicznie dyskutować o sprawach ważnych dla jej członków. Niestety, podczas tegorocznych cząstkowych walnych, nie wszyscy członkowie mogli się swobodnie wypowiedzieć, przynajmniej nie podczas obu zebrań. Członkowie, którzy nie byli zapisani na liście pierwszego dnia walnych, nie mogli pozostać na sali. Jak tak można? – komentowali zniesmaczeni spółdzielni.
– To prawdziwy skandal! Nie mogę wejść na zebranie, bo jestem z Belwederskiej? – pyta zirytowana Mirosława Stokwiszewska. – Reprezentuję interesy wszystkich spółdzielców, znam się na tym i chciałabym przedstawić fakty, nie tylko podczas drugiej części walnego, ale też dzisiaj. Rozumiem, że nie mogę głosować, ale wejść i zabrać głos, to zupełnie inna sprawa.
– Pani jest na liście w następnym dniu – skomentowała przewodnicząca zebrania Jolanta Marciniak.
Niezadowolonych spółdzielców było znacznie więcej. Głośno komentowali zaskakującą decyzję o możliwości uczestnictwa w walnym tylko dla osób zapisanych danego dnia na liście. Tym bardziej, że frekwencja nie dopisała i miejsc wolnych było sporo. Czyżby chodziło o ograniczenie możliwości swobodnej wypowiedzi? Tak myślą niektórzy członkowie „Łęczycanki”.
– To jest nie do pomyślenia, żeby się tak zachowywać, przecież jesteśmy członkami jednej spółdzielni. Skoro ma tak być to już chyba najwyższa pora zmienić ten stan rzeczy – mówił Wojciech Bogusiewicz – jeden ze spółdzielców, którzy opuścili zebranie.
– Zgadzamy się z tym, że nie można głosować, ale nie oznacza to, że nie wolno nam uczestniczyć w zebraniu – wtóruje Danuta Domińczak. –  A może to sygnał do zmiany formy zarządzania zasobami mieszkaniowymi? Może to pora, aby pomyśleć o wspólnotach? Po co się denerwować i utrzymywać 22,5 etatów pracowniczych, dwóch prezesów, pomieszczenia biurowe? Nas – członków spółdzielni taka komfortowa obsługa sporo kosztuje.
Ostatecznie część osób rozczarowana i zdenerwowana opuściła spotkanie, mimo że niektórzy z nich mieli prawo obecności i głosowania w tym dniu.
Na drugi dzień skandaliczna sytuacja z pierwszej części walnych została przypomniana na forum.
– Dzisiaj widzę, że są osoby z wczorajszego zebrania, ale wczoraj rzeczywiście tak było, że nie mogli wejść na salę. Moja żona poszła do domu, bo jej nie wpuszczono – potwierdził drugiego dnia członek rady nadzorczej Tadeusz Wałowski.
– Mam wrażenie, że wróciły dawne czasy za  panowania pani prezes Chodorowskiej, kiedy na spółdzielców wezwano policję – komentowała Marianna Popielarczyk.
Pomimo dużego zamieszania i wyjątkowo niskiej frekwencji na walnych przedstawiono sprawozdania finansowe zarządu i rady nadzorczej a prezesowi zarządu Jarosławowi Pacholskiemu udzielono absolutorium. Spółdzielcy zdecydowali też, że działka przy ul. Kaliskiej 39 (naprzeciwko poczty) pozostanie w zasobach „Łęczycanki”, wyrazili też zgodę na budowę nowego bloku w tym miejscu (przypomnijmy, że podczas ubiegłorocznych walnych propozycja budowy bloku została przez spółdzielców odrzucona). Być może decyzja byłaby inna, ale zainteresowanie walnymi było wyjątkowo małe. Sala bursy świeciła pustkami.
– Ludzie nie przychodzą, bo i tak zrobią jak będą chcieli. Najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że to jest nasz majątek a ludzie, którzy nim zarządzają, czyli ludzie, których my sami do tego upoważniliśmy nie słuchają nas – uważa Teresa Woźniak.
Jarosław Pacholski, prezes „Łęczycanki”, w sposób formalny i dość lakoniczny odniósł się do zarzutów części spółdzielców, którzy nie mogli uczestniczyć w pierwszej części walnego.
– W paragrafie 13 ust. 3 statutu jest zapis, że rada nadzorcza ustala zasady podziału na zebrania cząstkowe, zgodnie zresztą z zapisem ustawy, która wskazuje o możliwości podziału zebrania walnego na cząstkowe, w przypadku gdy spółdzielnia liczy powyżej 500 członków – usłyszeliśmy od prezesa.
tekst i fot. (mku)

UDOSTĘPNIJ:
BRAK KOMENTARZY

Przepraszamy, formularz komentarzy jest obecnie zamknięty.