HomeAktualności z regionuHorror na autostradzie!

Horror na autostradzie!

jedenTo miał być kolejny wyjazd w trasę, nie pierwszy dla młodego mężczyzny. 22-letni Wojtek nie dojechał z towarem na miejsce, po kilkunastu minutach od wyjazdu z firmy w Strykowie uderzył w tira. Cały przód dostawczego busa został zmiażdżony. Łęczycanin nie miał szans, żeby wyjść z tego cało.
Dramat wydarzył się w czwartek około godz. 4:40 na odcinku autostrady A1 w miejscowości Rokitnica. 22-letni Wojciech K. z Łęczycy z niewyjaśnionych jak dotąd przyczyn uderzył w tira, zginął na miejscu.
– Z relacji kierującego ciągnikiem siodłowym wynika, że na zjeździe z autostrady A2 na A1, w ciągniętej naczepie uszkodzeniu uległa tylna, prawa opona. Dlatego też jechał prawym pasem ruchu, z prędkością zaledwie 20km/h, chcąc dojechać do najbliższego MOP-u. Podawana prędkość będzie przedmiotem weryfikacji, poprzez dokonanie odczytu tachografu – informuje Krzysztof Kopania, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi. – Na wnioski co do przyczyny tragedii jeszcze zbyt wcześnie. Nie jest wykluczone, że 22 – latek nie zachował wymaganej ostrożności. Na miejscu zdarzenia nie ma śladów hamowania. Rozważenia wymaga także kwestia ewentualnego przyczynienia się kierowcy ciągnika do wypadku. 22-letni kierowca poniósł śmierć na miejscu.
Rodzina tragicznie zmarłego Wojtka nie ma wątpliwości, winy chłopaka nie było żadnej.
– Kierowca tira powinien stanąć na poboczu i dobrze oznakować pojazd, wcale nie było tak, że powoli jechał. Wojtek by go zauważył i zwolnił, a jak stał i to jeszcze na pasie ruchu, to po prostu nie dał rady wyhamować, a hamował, bo były te ślady, tak nam powiedziano. Nigdy też nie uwierzę w to, że Wojtek mógłby zasnąć za kierownicą. Nie pierwszy raz jechał w trasę nad ranem, poza tym wypadek zdarzył się może 15 km od firmy, zaraz po tym jak wyjechał na autostradę. Nie zdążyłby usnąć po tak krótkim czasie. Jesteśmy wstrząśnięci tym co się stało, nie wiadomo jak teraz żyć – mówi ze łzami w oczach Teresa M., babcia Wojtka. – Mieszkał z nami, to my go wychowaliśmy. Był cudownym wnukiem i bardzo nas kochał. Nie wstydził się okazywać nam uczucia. Mój mąż często jeździł z nim w trasę, żeby było raźniej. Zawsze wyjeżdżał w nocy, mówiłam, żeby uważał. Wojtek miał plany, chciał iść na studia. Było przed nim całe życie…
Wojtek K. mieszkał z dziadkami. Rodzice rozwiedli się niedługo po jego narodzinach, nawet pierwszą noc swojego życia spędził u boku dziadków. Matka chłopaka często wyjeżdża do pracy za granicę. W ostatnim czasie była w Niemczech. Na drugi dzień po wypadku syna przyjechała do Łęczycy. Dziadkowie i Wojtek byli ze sobą bardzo zżyci, kochali się i dbali o siebie nawzajem. Młody łęczycanin zdał prawo jazdy za pierwszym razem, zaraz po osiągnięciu pełnoletności. Pracował w firmie swojego chrzestnego. Po podjęciu pracy nigdy nie jeździł w trasę sam, zawsze z chrzestnym lub z dziadkiem, żeby nabrać wprawy.
– To prawda, że Wojtek często jechał do pracy ze swoim dziadkiem, moim bratem. Wiem, że był dobrym kierowcą, jeździł spokojnie, sam też był spokojny. To był dobry chłopak – wspomina Krystyna Korowajska, ciotka chłopaka. – Ja i moja mama, czyli Wojtka prababcia jesteśmy w szoku. W czwartek tak naprawdę nie wiedziałyśmy nic. Oglądając w telewizji wiadomości poznałyśmy okoliczności wypadku. To ogromna tragedia dla całej rodziny.
Prokuratura zleciła sekcję zwłok młodego mężczyzny, zamierza też powołać biegłego do spraw ruchu drogowego, którego opinia będzie przydatna przy rozstrzyganiu kwestii winy za spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym. Niezależnie jednak od opinii, kto zawinił, życia 22 letniemu Wojtkowi z Łęczycy nikt nie zwróci. Rany w sercach rodziny pozostaną na bardzo długo.
(ms)

UDOSTĘPNIJ:
Rowery do lamusa, hi
Wystrzałowi Gunners
BRAK KOMENTARZY

Przepraszamy, formularz komentarzy jest obecnie zamknięty.